Urodziny Steve'a (Gary Sweet), przeciętnego czterdziestolatka zajmującego kierownicze stanowisko w wielkiej korporacji, zapowiadają się wyjątkowo. Otrzymuje tego dnia długo oczekiwany awans. Wraca do domu, by podzielić się dobrą nowiną z żoną Aleksandrą (Helen Buday) i dwójką dzieci - Emmą i Samem. Zastaje jednak mieszkanie puste i
jest w stanie powiedzieć mężczyźnie swojego życia, że to czy tamto jej się nie podoba, dopiero na taśmie video. Oj, głupie te baby... wolą cierpieć i nic nie mówić, masochistki..
Ta kobieta była psychopatką. Mąż też ideałem nie był, ale to był zwykły pracujący facet. Wielu
rzeczy nie zauważał bądź starał się obrócić w żart. Skoro wyraźnie mu nie powiedziała, że
coś jest nie tak, to wychodził z założenia, że wszystko jest w porządku. My, mężczyźni, tacy
jesteśmy. Nam trzeba powiedzieć, o...
Nie trzeba wielu efektów aby sprawić, że patrzy się z wielkim zaciekawieniem, lecz im dłużej oglądałem ten film tym bardziej go nie nawidziłem. Ten film z założenia miał wywoływać emocje ale zniszczenie męża i zabranie mu w tak perfidny sposób dzieci tylko dlatego, że molestował (nie gwałcił) swoją żonę to wybitne...