Recenzja filmu

Plażowy haj (2019)
Harmony Korine
Matthew McConaughey
Snoop Dogg

W pogoni za szczęściem

Nie wiem, czy każdy chciałby żyć jak Moondog, ale jestem pewien, że każdy może tylko pozazdrościć mu luzu i spontaniczności. Gdy podczas lotu prywatnym samolotem Twoim pilotem okaże się niewidomy
Nie wiem, czy każdy chciałby żyć jak Moondog, ale jestem pewien, że każdy może tylko pozazdrościć mu luzu i spontaniczności. Gdy podczas lotu prywatnym samolotem Twoim pilotem okaże się niewidomy rastaman palący jointa, nie bój się - pociągnij od niego bucha i śmiej się razem z nim!


W świecie ciągłej rywalizacji o status, pogoni za pieniędzmi czy w zbytnim przejmowaniem się "co by było gdyby" łatwo zapomnieć o jednym z najważniejszych celów naszej egzystencji - szczęściu. Każdy z nas chce być szczęśliwy, lecz nie każdy umie to osiągnąć. Czy to będzie szczęście wynikające z posiadania ogniska domowego czy z epikurejskiego, a nawet hedonistycznego podejścia do życia, trudno zakwestionować pewien paradygmat, jakoby człowiek powinien być szczęśliwy. Osobą, która wydaje się, że wie wszystko w tej dziedzinie, jest zdecydowanie Moondog, hipisowski żulik, któremu uśmiech nigdy nie schodzi z twarzy.

Nowy film Harmony'ego Korine (twórcy m.in. kontrowersyjnego "Spring Breakers") opowiada o beztroskim życiu tytułowego plażowego beja Moondoga (w tej roli Matthew McConaughey), które dla normalnego człowieka może wydawać się abstrakcyjne i absurdalne. Jednakże Moondog nie przejmuje się żadną przeszkodą, która staje mu na drodze. Jego dni mijają na paleniu trawki, poznawaniu nowych ludzi oraz korzystaniu w pełni z życia. Nie martwi się on pieniędzmi, gdyż wszystkie jego atrakcje  funduje bogata żona Minnie, grana przez piękną Islę Fisher. W wolnym czasie Moondog pisze wiersze, które zawsze spotykają się z niezwykłą aprobatą. W obsadzie znajdziemy jeszcze kilka gorących nazwisk, takich jak Jonah Hill, grający karykaturalnego południowca o imieniu Lewis czy Zac Efron, który wciela się w postać Flickera, nowoczesnego narwańca przebywającego na odwyku. Wisienką na torcie jest Snoop Dogg, występujący jako Lingerie, raper, alfons i najlepszy przyjaciel głównego bohatera.

W podobnej kreacji lumpa Matthew McConaughey dawał nam zalążek tego, do czego jest zdolny już w "Detektywie", gdzie grał na jednej płaszczyźnie czasowej zmarnowanego życiem człowieka, który nie stroni od używek. W tym wydaniu Moondog - postać grana przez Teksańczyka nie kończy na zgrzewce piwka, a raczej szuka wszystkiego, co tylko będzie w stanie przenieść go w inny wymiar. I wydaje się, że taki sam cel postawił sobie Harmony Korine. Reżyser każdym kadrem nasyconym pięknym światłem i pasującym do tego idealnym soundtrackiem (przypominającym ten z "Easy Ridera") wzbudza w nas uczucie haju, który mamy okazję przeżyć razem z Moondogiem. Duża część filmu to pięknie zmontowane sceny do perfekcyjnie pasujących piosenek, co niekiedy daje nam poczucie oglądania psychodelicznego teledysku. Korine już w "Spring Breakers" pokazywał nam swoje nietuzinkowe wyczucie oraz umiejętność do łączenia na pozór niepasujących elementów - jak wtedy, gdy cała obsada rabowała i mordowała w rytm wolnej ballady w wykonaniu Britney Spears. Tylko tym razem jest jeszcze lepiej.


Film można bardzo łatwo wrzucić do wora tzw. "płytkich obrazów", co widać już po ocenie. Z taką samą krytyką spotkało się wcześniej wspominane przeze mnie "Spring Breakers", mimo swojej nowatorskości, oryginalności i niebanalności. Tak samo jest w przypadku "The Beach Bum" - filmy, które w dobrym świetle przedstawiają narkotyki, zazwyczaj są bagatelizowane. A poza historią przesyconą różnego rodzaju używkami Korine daje nam nieoczywistą opowieść o dążeniu do bycia szczęśliwym za wszelką cenę oraz portret na przekór skomplikowanej postaci, jaką jest Moondog. Bohater w filmie spotyka się z wieloma trudnymi i nieprzyjemnymi sytuacjami, jednakże za każdym razem reaguje w klasycznym dla niego stylu. We wszystkim jest w stanie znaleźć dobrą stronę, nie przejmuje się niczym i nie pozwala, aby czynniki zewnętrzne wpłynęły na jego pozytywną energię. Dodatkowo w każdym calu jest tak autentyczny, oryginalny i spontaniczny, że bez problemu wierzymy w to, co McConaughey pokazuje nam na ekranie. Poezja prezentowana przy okazyjnych wystąpieniach przez Moondoga również kipi oryginalnością, która nawet przez chwilę nie wydaje się wymuszona. W końcu w wielu wywiadach dotyczących filmu McConaughey wspominał o niezwykłej współpracy ze Snoop Doggiem, który aby pomóc koledze z planu lepiej wczuć się w rolę Moondoga, traktował aktora jako stałego kompana do palenia (bynajmniej nie papierosów).


"The Beach Bum" na pewno nie spodoba się każdemu. Być może dlatego zrezygnowano z dystrybucji tego filmu w polskich kinach. Przed obejrzeniem trzeba wiedzieć, na co się pisze. Przede wszystkim nie jest to w 100% komedia, gdyż film w wielu momentach ma dramatyczny wydźwięk. Jednakże dla fanów pięknych, wydłużonych scen z samą muzyką w tle, psychodelicznych palet kolorów czy ludzi lubiących niegłupie obrazy przedstawiające hedonistyczne spojrzenie na narkotyki oraz na świat, ten film będzie strzałem w dziesiątkę. A nawet jeżeli to wszystko wam nie odpowiada, to warto go obejrzeć dla samej bezbłędnej kreacji Matthew McConaughey'a, który w każdym nowym filmie daje coraz lepszy występ, a postać Moondoga nie mogła być zagrana lepiej przez nikogo innego, niż właśnie przez niego.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Plan to lista rzeczy, które się nie udają. Moondog (Matthew McConaughey) ma tego świadomość, więc od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones