Animacja pierwszorzędna. A sam scenariusz, no cóż mocno przekombinowany. Końcówka to
zdecydowanie zbyt wiele zagrożeń i nieszczęśliwych zbiegów okoliczności i przekombinowane
zakończenia po to aby zakończyć historię happy endową puentą. Zresztą same pomysły też są
nieco zadziwiające, - dzieciaki nie są obecnie amebami i wiedzą, że na Marsie nie ma szans na
przeżycie chociażby chwili bez kombinezonu, że ciężko dolecieć na Mars w przedziale
rakietowym, itp. Naturalnie pytanie do jakiej publiczności ten film był adresowany...
Mam bardzo podobne wrażenia co do tego filmu i tez się zastanawiam, do kogo jest adresowany. Mało zabawny i momentami zbyt ciężki, żeby był dla młodszych dzieci, a z drugiej strony właśnie takie sceny jak bieganie w piżamie po Marsie... Po względem animacji super, reszta średnio.
Lepsza durnota jest powietrze (azot, tlen,....) ciekaw skąd to na marcie i jak te organizmy się rozwinęły skoro nie ma tam tego. Bajka dla durnych dzieci Amerykańskich rodzin.
Ci co nie umieją stawiać pytania, oni zakładają że tak jest!
No widzisz... Nie jesteś amebą... A np. w "Piątym elemencie" gdzie podróżował ksiądz Cornelius?
Ogólnie to dość mroczny i przygnębiający film, jak na animację "dla dzieci". Tła też są w większości ciemne i czarne. Trudno nazwać ten film lekkim i przyjemnym. Atmosfera jest ciężka. Film raczej dla starszej widowni niż dzieciaki z przedszkola, zerówki czy wczesnej podstawówki.
BTW, ciekawe, jak Anglosasom spodobałby się tytuł "Mothers in Mars' tentacles". :) Czyli gdyby oryginalny tytuł znaczył to samo, co polski.