Bardzo łatwo polubić główne postacie. Film w realistyczny sposób pokazuje ich codzienne spokojne życie, dzięki czemu na chwilę można odpocząć od ciągłego biegu w naszym życiu. Daje również do myślenia pod kątem przyjaźni, która potrafi być tak samo silną emocją jak miłość.
To prawda. Film widziałam wczoraj, zachwycił mnie swoją prostotą i humorem, uwyłam się jak głupia.
Minimalizmem przypominał nieco Patersona, choć temat zupełnie inny.
Humor zdecydowanie na plus, sama opowieść ponadprzeciętna, nieźle zagrana. Główni bohaterowie to dwaj szarzy ludzie, którzy nie zdobyli wspomnianego Mount Everest, po ich śmierci nikt nie będzie przesadnie pamiętał o nich, ale właśnie w tym jest największa siła filmu.
Mowiac krocej glowni bohaterowie to zwykli ludzie tacy jak my. 78 minuta filmu u niejednej osoby moze wywolac lzy wzruszenia... Sam wiesz co mam na mysli na tapczanie...
Zastanawiam się, czy ci dwaj bohaterowie nie są idealnymi potencjalnymi uczestnikami programu typu "Queer Eye"? Mają swoje dziwactwa, blokady społeczne, ale czy to ich wybór czy raczej strach przed życiem?
WITAJ! Tez dalem temu filmowi dyszke bo naprawde malo jest tak swietnych filmow o prawdziwej meskiej przyjazni... Ogladajac ten film ja jako widz zastanawialem sie co by bylo gdyby moj przyjaciel lub ktos naprawde bliski zachorowal na paskudne raczysko ktore przed smiercia wywola mnostwo cierpienia... 78 minuta filmu to majstersztyk gdy najlepszy przyjaciel daje do wypicia trucizne i jest obok podczas zgonu... Masakra! Ciezko to sobie wyobrazic co czul ten jego kumpel gdy widzial smierc kogos tak mu bliskiego... To wydarzenie napewno juz na zawsze pozostawilo slad w glowie tego goscia w okularach...