Pomysł z zombie-naziolami na latających rekinach to taki totalny odpał i absurd, że po obejrzeniu trailera narobiłem sobie smaku jak cholera. Niestety, jak to nieraz bywa, kiedy człowiek ma spore oczekiwania, może się srogo zawieść. "Sky Sharks" chciał być takim "Iron Sky" na sterydach, niestety nie dorasta tamtemu do pięt. Moim zdaniem zabrakło budżetu. W tego rodzaju filmach nie oczekuje się efektów komputerowych na poziomie hollywoodzkich produkcji, ale tutaj momentami wyglądało to jakby zajmowali się tym studenci grafiki po zajęciach. I to nie ci najlepsi. Gdyby ktoś mi powiedział że ten film powstał pod koniec lat dziewięćdziesiątych to bym uwierzył. Do tego dochodzą efekty praktyczne, takie jak pulpit sterujący rekinem, który wygląda jak naprędce sklecony z tego co akurat było pod ręką. Szkoda, bo film wygląda mocno tandetnie, ale w kompletnie niezamierzony sposób. Drugie, co mnie uwierało w "Sky Sharks", to dłużyzny. Spokojnie można by obciąć ze dwadzieścia minut i film zyskałby na dynamice. Niepotrzebne te rozwleczone gadki w kwaterze głównej, czy przeciągnięte retrospekcje.
Na plus zaliczam fajnie zrobione gore, widać że twórcy się przyłożyli. Tak samo jak do samego wyglądu zombiaków, które są bardzo dobrze zrobione. Trochę mnie wkurzała muzyka, która momentami kompletnie nie pasowała do tego co się dzieje na ekranie, ale w sumie miało to też swój tandetny urok. Podobały mi się też same rekiny, a pomysł z wielkim megalodonem na koniec był po prostu świetny. Nie czepiam się już takich "szczegółów" jak zombie skaczący z grzbietu rekina wprost do pędzącego, otwartego samolotu, całkowicie ignorując prawa fizyki, bo hej... w końcu to film o zombie-nazistach na latających rekinach :)

Ogólnie mogło być znacznie, znacznie lepiej. "Iron Sky" to nie jest. Niestety...